Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/214

Ta strona została przepisana.

— Czy jest ci dziś, jak dawniej?…[1]. Niespodziewałaś się mnie?…
— Nie pisałeś, panie, tak dawno!… Jakże się stało, że przybyłeś?…
— Miałem interesa w Osaka, więc, wracając, wstąpiłem na krótko… Jakże jesteś wychudłą i mizerną!… Czy stało się co?… Czy byłaś chora?…
Młoda kobieta zarumieniła się i opuściła na oczy drgające powieki.
— Tak, byłam niezupełnie zdrowa! „Jamase“ zawsze mię rozstraja, a ono grasowało tu przez całych dni trzydzieści…
Umilkli oboje i siedzieli przez chwilkę, nie patrząc na siebie; wreszcie Misawa zerwała się…
— Pójdę, każę przyrządzić wannę i przyśpieszyć obiad… Pewnie głodny jesteś, Takeo, i zmęczony, i nie wyspany po długiej podróży!…
Nie zatrzymywał jej, kryjąc wzruszenie uśmiechem.
Odeszła, chwiejąc się na nogach, uderzona jak sztyletem tym uśmiechem zarazem żałosnym i zamyślonym.

— Wie, czy nie wie?… Wie, czy nie wie?… W każdym razie… kocha mię jak dawniej!… — rozważała młoda kobieta, przyciskając pod kimono rękę do bijącego serca. Z przerażeniem myślała o nocy…

  1. Konniszi-wa? — powitanie, coś w rodzaju: jak się masz?