Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/219

Ta strona została przepisana.

mieście? Teruci mówiła, że był u Kasziwade-san i siedział całe przedobiedzie… Nie może nie wiedzieć o zniknięciu Noja!? Co to znaczy wszystko i czem się to skończy?…
Zadrżała, gdy pewnego wieczora powiedział przy kolacji:
— Jutro wyjeżdżam.
— Jutro!… — przeciągnęła głosem niepewnym.
— Tak — jutro! Muszę! Połów śledzi zacznie się lada chwila. A muszę ci też powiedzieć zabawny koniec samobójstwa Noja. Okazuje się, że chłopiec żyje, jest w Osaka zdrów i cały, pracuje w jakimś domu handlowym… Pisał niedawno do matki. Policja wytropiła go. Kasziwade wiedziała o wszystkiem, ale skrywała miejsce jego pobytu ze strachu przed… niewiadomo czem… Zwyczajnie niezupełnie mądra kobieta! Podobno pewnej nocy przybiegł do domu nagi, nawet bez owojki na brzuchu… Miał pewnie jaką awanturę! Myślę, że się nareszcie hultaj ustatkuje!… Co?
Mówił, nie patrząc na żonę, i wybrał chwilę, gdy ta, zbierając naczynia, mogła łatwo ukryć przed nim swą twarz. Nie mógł jednak nie usłyszeć, jak zadrżała porcelana na tacy w jej ręku.
Gdy położył się, nie mógł usnąć i wpatrując się w ciemności, wsłuchiwał się czujnie i boleśnie w oddech również czuwającej żony. Wreszcie wyciągnął cichutko rękę i położył ją znienacka na jej oczach.