Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/220

Ta strona została przepisana.

— Płaczesz, Misawo? Nie płacz, kochana!…
— Ty nie wiesz, Takeo, ja… ja…
Zatkał jej usta.
— Nie chcę wiedzieć, Misawo, nie chcę nic wiedzieć… Któż z nas jest bez grzechu!?
— Ach, czemuś mię opuścił, czemuś mię opuścił?… Chciałabym umrzeć!…
— Nie w ucieczce zwycięstwo złego, a w zmożeniu go!… Oboje zawiniliśmy, oboje będziemy go zwalczać! Chcesz, Misawo?…
Płakała coraz rzewniej. Wtedy przyciągnął ją do siebie i, siląc się utulić pieszczotami jej rozżalenie, sam utonął niepostrzeżenie w jej uścisku bardziej bolesnym, niż rozkosznym.
— Zabierz mię, zabierz mię ze sobą! — szeptała cichutko.
— Zabierz mię stąd… na zawsze!