Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/24

Ta strona została przepisana.

sobiły wrogo cały Wschód do krzyża. Dość było marnego podejrzenia, że chrzecijanie Kiu-sziu dążą do oderwania się od Japonji i oddania pod opiekę cudzoziemców, aby krew polała się rzeką i wejście do zatoki Nagasakskiej zapełniło trupami chrześcijan, zrzucanych do morza ze skalistej wysepki De-szimy.
W Japonji istnieje około 300.000 świątyń, kaplic, przybytków, klasztorów, obsługiwanych przez półtorasta tysięcy kapłanów, mnichów, kaznodziei — wielkich i małych.
Drogi przepełnione są pielgrzymami, z których wielu ślubowało rozmaite „objaty“ i spełnia je sumiennie. Jedni nic nie jedzą w drodze, prócz użebranej strawy, o którą proszą nawet nie mową, lecz słabem dzwonieniem maluchnego dzwonka; inni pchają przed sobą wózek z chorym, któremu zdrowie pragną wybłagać; jeszcze inni kryją twarz pod ogromnym kapeluszem, podobnym do sita; są tacy, co ślubowali milczenie; inni wpełzają na klęczkach na szczyt świętej góry…. Na polach i w gajach, w ogrodach i lasach nieledwie co krok widnieją posągi Buddy, małe i duże, kamienne, bronzowe lub drewniane. W wielkich miastach, w każdem prawie, są olbrzymie, na dziesiątki stóp wysokie figury SakjaMunji, jak naprzykład słynna figura w Kamakura, w Kobe, w parku Ueno i wiele innych. Częstokroć siedzą one wśród ludzkiego, wielkomiejskiego targowiska i swym niezmąconym spokojem, swym pobłażliwym uśmiechem zdają się