Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/245

Ta strona została przepisana.
23 listopada.

Stoję na pokładzie japońskiego parowca „Talee Maru“, będącego własnością słynnego Towarzystwa „Osaka Szozen Kajsza. Potężny kadłub statku drga zlekka, zgodnie z uderzeniami śruby, walczącej z silnym prądem Jań-tze. Poza nami blednie, niknie, odchodzi, rozpływa się w szarej mgle pochmurnego dnia Szan-chaj; przed nami coraz szerzej, coraz wspanialej rozlewa się tajemnicza rzeka Niebieska… Rzeka z bajki! Takich rzek niema na świecie. Oto płynie niezmierzona, jak morska cieśnina, ujęta w brzegi, rysujące się bladą ledwie nicią na widnokręgach. Jej struga, lejąca się niezmordowanie, łuszczy się szaro-żółtemi falami, jak cielsko pełznącego smoka „Stworzyciela“.
Poczęła się na 5.000 kilometrów na „Dachu świata“, w wiecznych śniegach tybetańskiego Kuen-lunia. Rozdarła niebotyczne skały Mindżaku, gdzie w wąskich szczelinach leje się miejscami, jak wielomilowy wodospad. Wreszcie wypływa na żyzne doliny Chin Środkowych,