środkami domowemi… W domu tam bywa rozmaicie… I brudno, i niejednakowo… Stąd mamy wielkie kłopoty przy sortowaniu herbaty… I drożej i gorzej!… Więc biją nas Anglicy, którzy na Cejlonie całą fabrykację prowadzą maszynowo… Jedynie zbioru liści dokonywują tam ręcznie… Ale cóż robić!? Może zczasem, jak przejdzie tu kolej i Chińczycy przekonają się, że więcej stracą, straciwszy rynki zbytu — uzyskamy nareszcie pozwolenie…
Najpiękniej zabudowana, najbogatsza, najczystsza i najruchliwsza jest w Chań-kou dzielnica angielska. Przylega ona do dzielnicy chińskiej. Ma piękne, szerokie ulice i śliczne domy, otoczone ogrodami. W portach na Jań-tze stoi dużo statków i dżonek, a po wybrzeżu przelewa się różnobarwny, różnojęzyczny tłum. Przeważają wszakże Chińczycy.
Dzielnica rosyjska, oprócz zabudowań fabrycznych, nie miała prawie innych domów. Rosjanie budowali mieszkania w angielskim „settlemencie“.
Ale najrozpaczliwiej wyglądała dzielnica niemiecka. Wprawdzie była najbliższą dworca budującej się kolei, ale przedstawiała zupełnie goły plac, pocięty na kwatery szerokiemi i doskonale utrzymanemi ulicami, na których poważnie przechadzali się policjanci, przybrani w przysłowiowe pikelhauby. Krajowcy z pewną trwogą omijali tę dzielnicę, a Europejczycy nie mieli tam
Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/279
Ta strona została przepisana.