ludami, bynajmniej nie tłumiąc tętna ogólnego życia.
Jedynie kolonje angielskie żyją, kwitną, rozwijają się…
Uderzył mię przykro wszakże jeden szczegół. Przy wejściu do chińskiej dzielnicy stoi ładny odwach angielskiej policji. Przed nim codzień, szczególnie rano, widziałem gromadę krajowców, zakutych w „kanie“. Dowiedziałem się, że to są przestępcy, pojmani w granicach „settlementów“ i skazani na karę przez sądy krajowe. „Kań“ jest to bezwarunkowo bardzo dowcipny przyrząd, pozbawiający winowajcę swobody ruchów bez zamknięcia go w więzieniu. Składa się z dwóch desek z dziurą pośrodku, zamykanych dokoła szyi w taki sposób, że tworzą wielki i ciężki kwadratowy kołnierz, z którego wystaje głowa skazańca. Czasami zamykają w „kaniu“ i jedną rękę. Pozatem więźniowi pozwalają siedzieć, chodzić, rozmawiać, nie oddalając się zbytnio od wyznaczonego miejsca. Litościwi przechodnie rzucają im małe datki w pieniądzach albo w naturze; krewni przynoszą strawę i pociechę. Ma ta kara jednak cechy tortury, gdyż ciężki kołnierz boleśnie ugniata ramiona i kaleczy skórę na szyi. Jest o wiele uciążliwszą od słynnego w wojskach europejskich wartowania z tornistrem naładowanym kamieniami Ma prócz tego charakter publicznego pręgierza, czyni postać skazanego śmieszną przez unieruchomienie głowy na ogromnym półmisku z desek
Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/281
Ta strona została przepisana.