Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/332

Ta strona została przepisana.

Różycki i mimowoli zatrzymał na jej twarzy swój wzrok dłużej, niżby wypadało.
Nos prosty, zgrabny; małe usta, okrągły podbródek, wdzięczny owal twarzy, cieniuchne półkola brwi, a pod niemi trzepoczą się płochliwie długie, gęste rzęsy, jak cienie skrzydeł motylich. Z wypukłych piersi przedziwnie wyrasta szyja grubsza u osady i cudnie wygięta… A oczy?… Co za oczy! Wielkie, wilgotne, przepysznie czarne!…
— Jest tak urodziwą, że, patrząc na nią, robi się smutno i sama ona taka smutna, taka niezmiernie smutna! — zakończył swój przegląd, spojrzał z niechcenia po otaczających i dostrzegł z przykrością, że wszyscy też jej się przypatrują.
— Kate, co ty nie słuchasz?… Ja się pytam, która godzina!? — nastaje jej towarzyszka.
Kate nie rusza się i nie odpowiada. „Ruda“ wzrusza ramionami, kiwa na przyjaciółkę i robi znaczący ruch palcem po czole. Bufetowy spogląda na kobiety zpodełba, chrząka i pociąga na dół garbiącą się na piersiach kamizelkę. Człowiek-ljana uśmiecha się ironicznie i zwraca do Japończyków, siedzących kupką opodal i uważnie śledzących, co się wkoło dzieje.
— Kobieta rządzi światem!… — robi po francusku niespodzianą uwagę piegowaty jegomość.
Zjawia się kontroler, sprawdza bilety i zapisuje numery zajętych miejsc. Przepędzono Chińczyków z kajuty „europejskiej“. Wpakowano natomiast jakichś „białych“ mocno oliw-