Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/459

Ta strona została przepisana.

nonsens!… I tu bywają rozmaite nasycenia powietrza parą… — zaczął naukowo objaśniać eskulap, wstrzymał się wszakże i, spojrzawszy ponownie na zegarek, powstał.
— Nie zapominajmy, hrabio, że tam na nas czekają!…
— Do widzenia tymczasem! — zwrócił się Fioretti do Różyckiego. — Jak to dobrze, żem pana znalazł. Zdaje się, że pan nie ma tu wcale znajomych…
— Istotnie… — mruczał niechętnie Różycki.