Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/53

Ta strona została przepisana.

na ponsowe „tori“ na sinem tle świętej góry Nantaizanu, nad brzegiem lazurowego jeziora Czusendżi…
Niech przyjrzą się ognistej wstędze świętego mostu, rzuconego łukiem nad ciemną przepaścią strumienia Dejagawy. Ale niech przedewszystkiem wejdą na grobowiec Jejasu.
Niepodobna odtworzyć wrażenia, jakie pątnik odbiera, dumając nad tem mauzoleum. Tu zrozumiałem, że wstępowanie na górę może być czasem modlitwą…
Całe Nikko składa się z wrażeń podobnych. Do jednego z najniezwyklejszych należy przechadzka w alei tysiąca Budd… Stoją one nad brzegiem szalonego, ryczącego jak potępieniec i spienionego jak wodospad, potoku. Na jednej z prostopadle do wody spadających ścian skały tajemnicza ręka wyryła sanskrycki napis „Hamman“. Aby to uczynić, doprawdy trzeba było mieć niemało sprytu i odwagi, gdyż litery są tuż nad powierzchnią wściekle kotłującej się wody, a urwisko łożyska zewsząd strome i wysokie.
Postanowiłem wszakże na odjezdnem odwiedzić aleję Budd w nocy, w czasie gdy nie groziło mi spotkanie tu żadnych globtrotterów. Wymknąłem się z hotelu niepostrzeżenie i ostrożnie ciemnemi uliczkami miasteczka podążyłem na dół. Mieszkańcy już kładli się do snu. Nie spotkałem nikogo, raz tylko zatrzymałem się przed małym domkiem z rozsuniętemi ścianami, w któ-