Strona:Wacław Sieroszewski - Zacisze.djvu/161

Ta strona została przepisana.

najmilszych sąsiadów... jeszcze... z czasów Łokietka!
— Czas w drogę, panowie! Bardzo tu przyjemnie, ale mamy jeszcze szmat lasu do obejrzenia, — wmieszał się, pośpiesznie powstając, Józio.
— Dlaczegoś mu dociął? Może on zupełnie inny... Znam jego syna, kolegowałem z nim... dobry Polak... — wyrzucał Izydzie Karpowicz, schodząc wdół lasu.
— Ba, dlaczego nie ma być dobrym Polakiem?... Co mu to szkodzi, dopóki jego ojciec robi u nas dobre interesa?... Ale jak się tylko cła odmienią, albo zmądrzeją polskie barany, mówię ci, zaraz będzie:

Lupy Julka, wisz ty tego,
Co tobie przyszło do glofa,
Pisać listy polska slofa!...
Grubijańska ten osora
Już ja byl sapomnial wszora...
Co l w góra poprzekryślał...
Co e z ogon powymyślał...

deklamował głośno Izyda, zerkając w stronę panien, idących na przedzie z młodzieżą.
— Wszystko zawsze sprowadzasz do interesu! Mylisz się: narodowość nie jest interesem osobistym i natychmiastowemi zyskami wytłumaczyć się nie da. Jedynie w ogólnej ekonomji przyrody przedstawia ona ogromne zaoszczędzenie energji, i stąd płynie jej historyczna