Strona:Wacław Sieroszewski - Zacisze.djvu/162

Ta strona została przepisana.

i emocjalna potęga. Dla osobnika jest ona, jak głód i miłość, nieprzemożoną potrzebą wewnętrzną, powinowactwem duchowem, wyczulającem współuczucie i pojmowanie i przez nie spajającem ludzi niezwykle silnie, często wbrew ich korzyściom najbliższym. Możemy sobie, naprzykład, wyobrazić i wśród Niemców ludzi o typie polskim; ci odrazu dobrze się wśród nas czują, cierpią z nami i cieszą się, łatwo asymilują, chociaż nieraz materjalnie zyskaliby, zostając Niemcami... Nie mówię o żydach, którzy dzielili z nami historyczne koleje i którzy wskutek tego jeszcze łatwiej...
— Ta, ta!... Właśnie: dobrze się czują!... Cóż to, jak nie egoizm!? Różnica polega na tem, że jeden lubi pieniądze, a drugi swoje fanaberje. Nie mam tego nikomu za złe, ale poco... frazesy? Jestem przedewszystkiem wrogiem gardłaczy, ludzi wąskich piersi a szerokiego gardła, co gadaniem chcą pokryć i wytłumaczyć swą niemoc... Bo to w pieśni — człowiek prześni... i... tak dalej. Niech baran powie, że jest baranem, i nie wstydzi się swoich fantazyj... Tak, kochanku. Byłoby bardzo poetycznie, gdyby tak było, jak mówisz, ale tak nie jest. Statystyki tych uczuć nikt jeszcze nie przeprowadził, są więc to oderwane koncepcje, którym przeczy i zdrowy rozsądek i wiedza nowoczesna. W miarę, jak otrząsa się ona ze swych metafizycznych powijaków, w tej liczbie odrzuca i mistyczną ojczyznę... Miejmy odwagę targnąć się i na to bóstwo!... Rozum nie