wo natury, o którem wszyscy wiedzą, a przynajmniej wszyscy wiedzieć powinni... przedewszystkiem zaś matki pokoleń... Ale te piękne, piękniejsze i najpiękniejsze z dwurękich i dwunogich... cnót nie mogą się obejść bez... listków figowych... Zawsze to o jeden pretekst więcej
do ozdoby... Widziała pani takie wschodnie zasłony ze starych łańcuszków albo sznurów korali, co to niby coś kryją, a właściwie... wszystko widać? I poco? Przecież to rzeczy, chociaż powszechnie wiadome, ale zawsze bardzo ładne... Das ewig Weibliche! Niech pani nie zapomina, że tajemnica nęci nas jedynie w wieku, w którym zadowalamy się jedynie westchnieniami... Potem wolimy piękność... namacalną!... Co? znowu „pierony“? Już milczę, umarłem, zdrętwiałem: niema mnie! Kaziu, Kaziu! Chodź tutaj a prędko, worku westchnień, bo stanie się nieszczęście! Już, już nie mówię nic, niech pani tylko na mnie tak nie patrzy... tym wzrokiem bazyliszka... Już... już wracam... do pracy organicznej! Ach Żydzie wieczny tułaczu, przebacz
mi, że na tem polu niewdzięcznem muszę z tobą konkurować!
— Niedobry pan jesteś, niedobry, a głównie... szalenie nudny.
— Tego się bałem! Zabiła mię pani, zamordowała.
— Wszyscyście wy... nudni! — dodała Zosia z lekkiem westchnieniem.
Strona:Wacław Sieroszewski - Zacisze.djvu/232
Ta strona została przepisana.