Strona:Wacław Sieroszewski - Zacisze.djvu/276

Ta strona została przepisana.

chłodnego rozumu nad wszelkiem uczuciem, wszelkiemi zachciankami!

Nie uśmiechną ci się zdala
Koralowe dziewcząt usta,
Nie zawita ci myśl pusta...

deklamował wyśmiany przez Izydę wiersz.
Tak go zastał Antoś, a widząc, że nie odwraca ku niemu nawet głowy, twardo opartej na łokciach, zajrzał mu przez ramię i szepnął żałośnie:
— Takie buty!? Może i do Łętowic nie pojedziesz?...
— Poco ja tam?... Kręcić się wkółko po salonie, albo spijać się obrzydliwem wińskiem!?
— Patrzcie, jaki Seneka!
— Wcale nie Seneka, ale przyznaj sam, że nic w tem mądrego, żeby, ni z tego, ni z owego, mężczyzna i kobieta brali się wpół i kręcili wkółko, wyrabiając nogami różne fikasy do taktu głupiej muzyki... a obok nich inna para robi to samo... I tak cały salon się kręci, niewiadomo poco, jak gromada warjatów... I poco? naco? W jakim celu? A potem nagle wychodzą do drugiego pokoju i wlewają sobie w gardło obrzydliwą lurę, od której w głowie się kręci, i tracą resztki rozumu, którego i tak za dużo nie mają Polacy!... — wyrecytował jednym tchem.
— W takim razie wszystko odrzucić należy!... Bo naprzykład: życie!... Co to jest życie?...