Strona:Wacław Sieroszewski - Zacisze.djvu/65

Ta strona została skorygowana.

a gdy usiedli, nalał im wina i podsunął talerz z łakociami.
— Co słychać... w świecie naukowym? — spytał nagle po dłuższem milczeniu.
— Jesteśmy teraz na wakacjach!... — odparł ze śmiechem Antoś.
— Ot!... Zapomniałem, darujcie!
Brzydką twarz rozjaśnił mu na chwilę miły uśmiech.
— W takim razie może opowiecie... jak to było z wilkiem?
Antoś, przywołując co chwila do pomocy i na świadka Kazia, jął mu opisywać cudowne zdarzenie. Słuchał uważnie, ale jednocześnie rzucał od czasu do czasu przeciągłe spojrzenia w stronę, gdzie rozbrzmiewał srebrny śmiech panny Zofji, szczebiot panny Cesi, stłumiony, ale wesoły pogwar młodzieży. Karolcia w dalszym ciągu rozmawiała na uboczu z panem Rwęckim.