Strona:Wacek i jego pies.djvu/102

Ta strona została przepisana.

Psy nie rozumieją mowy ludzkiej, chyba nieliczne, ciągle powtarzane słowa, jak na przykład — nazwa psa i takie rozkazy jak „daj łapę“, „leżeć“, „wstać“, „przynieść“, „oddaj”!
Za to psy umieją wyczuwać to, co mówi do nich kochany przez nie człowiek.
Widocznie więc i Mikuś zrozumiał co mówił do niego Wacek, gdyż długo i zamaszyście wywijał puszystym ogonem i rozkosznie mrużył ślepie, jak gdyby ktoś drapał go za uchem, a potem włożył pysk w ręce Wacka i stał cichy i pokorny.
Tak zastał ich gajowy.
Miał strzelbę na ramieniu i zapinał torbę ze śniadaniem.
— Bądź zdrów mały, a nie smuć się bez swego wilczury! — uśmiechnął się żegnając chłopaka i głaszcząc tulącą się do niego Norę.
— Zostajesz w domu, stara! — mruknął do niej trochę zmieszany i gwizdnął na Mikusia.
Mikuś z radosnym szczekaniem rzucił się ku niemu.
— Cicho! — uspokajał go pan Piotr. — Nie szczekaj! Po co masz oznajmiać wszystkim, że idę w stronę puszczy.
Machnął ręką w stronę bramy.
Pies popędził tam natychmiast, wpadł na ścieżkę w szalonych podskokach, lecz po chwili zatrzymał się.
Ze spuszczonym ogonem powrócił do Wacka i położył się przy jego nogach.
Chłopak poklepał go po karku i machnął ręką w stronę puszczy.