Strona:Wacek i jego pies.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Mikuś zerwał się, skoczył mu na pierś, liznął w twarz i pomknął ku oczekującemu go gajowemu.
Nora stała na ganku.
Smutna była i zgnębiona.
Zdawało się, że uszy jeszcze bardziej jej obwisły.
W oczach miała łzy.
Być może wyczuła, że stała się już niepotrzebna.
Zestarzała się, sterana ciężkim, pracowitym życiem.
Świadczyły o nim blizny na jej skórze.
Były tam duże — ślady kul kłusowników i inne, od ran zadanych kłami wilków i rysiów.
Jednak w tej samej chwili zabolały ją kości, więc położyła się, wyciągnęła strudzone łapy, westchnęła ciężko i natychmiast usnęła.
Oddawna już należał jej się dobrze zasłużony wypoczynek.
Wacek powolnym krokiem powrócił do izby.
Czekała tam na niego codzienna praca.


Rozdział dwudziesty pierwszy
TRAFIŁA KOSA NA KAMIEŃ


Mikuś dopędził gajowego, gdy ten odszedł już był spory kawał drogi.
Pan Piotr lekko i szybko chodził.
Tak chodzą tylko leśni ludzie.
Mikuś szedł przy nim, gdyż nie wiedział jeszcze, co ma robić.
Gajowy dotknął jego grzbietu i ruchem ręki wskazał mu kierunek.