Strona:Wacek i jego pies.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Przed świtem biegł do puszczy, żeby sprawdzić czy nie włóczę, się gdzieś obcy ludzie i czy wszystkie zwierzęta są na swym miejscu.
W puszczy odnajdywał go gajowy. Pies i człowiek obchodzili cały rewir.
Pan Piotr rozpoczynał potem swoją w borze pracę koło lasu. Obliczał zdatne do wyrębu i sprzedaży sosny i buki, ścinał suchodrzew, wyrębywał zgniłe i zbutwiałe piony, aby nie zarażały pobliskich zdrowych drzew, rozpiłowywał je na drzewo opałowe, składał z nich stągi, wydawał wykarczowane pnie smolarzowi, który zakupił był przed wojnę potrzebny mu zapas; zbierał do kupy suche, opadłe gałęzie i nagromadzone szyszki i igliwie, żeby ogień w razie pożaru nie mógł rozszerzać się szybko po puszczy; stawiał sidła i łapki na kuny i łasice, niszczące cenne ptaki łowne, jak głuszce, cietrzewie i jarząbki, które gajowy chronił pilnie, gdyż należało to do jego obowiązków.
Pan Piotr bardzo niespokojny był o swoją puszczę.
Dochodziły go bowiem coraz częściej trwożne wieści o trzebieniu lasów i zwierzyny przez Niemców. Prawda, że dotychczas działo się to w odległych od gajówki rewirach, lecz któż mógł zaręczyć, że nie dojdzie ta klęska i do tej części puszczy, którą lubił i bronił pan Piotr.
Zwierzył się on ze swych trosk leśniczemu, który rządził całą puszczę i wszystkimi gajowymi, lecz inżynier tylko ramionami wzruszał i powtarzał z naciskiem i uporem:
— Nie mogę nic przewidzieć, mój drogi panie! Nad naszą ojczyzną, jak długa jest i szeroka, do-