Strona:Wacek i jego pies.djvu/142

Ta strona została przepisana.

Chłop ucieszył się z pieniędzy i stojąc przy wozie oczekiwał na Wacka, któremu obiecał, że dowiezie go do szosy.
Zochna jednak za nic nie chciała rozstać się z Wackiem.
Kiedy zaciął się z nią żegnać, rozpłakała się na głos i nie wypuszczała jego dłoni ze swych drobnych rączek.
Dziedzic zaczął wypytywać Wacka o jego rodziców, życie w leśniczówce i o chorą żonę gajowego, którego znał.
Wreszcie wetknął do ręki chłopaka pieniądze.
Wacek zagryzł wargi i spochmurniał.
Zwrócił natychmiast pieniądze Karskiemu i ponurym głosem powiedział:
— Robiłem to dla tej pani, jak zrobiłbym i dla żebraczki, nie dla pieniędzy...
Nic więcej nie powiedziawszy zawrócił się i szybkim krokiem poszedł ku wozowi.
Chłop słyszał całą rozmowę Wacka z Karskim.
Długo się namyślał i wahał, aż wreszcie wydobył dane mu przez dziedzica pieniądze i podał je panu Karskiemu mruknąwszy.
— Ja też nie dla zapłaty wiozłem pokrzywdzoną przez bandytów panią. Nie chcę pieniędzy!
Powiedziawszy to odsapnął z ulgą Zdawało mu się, że rzucił z siebie jakiś nieznośny ciężar.
Zochna pobiegła znowu do Wacka i zawołała:
— Mamusia chce się z tobą pożegnać! Chodźmy do niej!
Gdy weszli do pokoju pani Karska powiedziała: