Strona:Wacek i jego pies.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Był niespokojny, co z tego wszystkiego wyniknąć może.
Pocieszał się tym, że poważnie zraniony i cierpiący wilk nie.napadnie chyba na pasące się na polanie zwierzęta.
Pozostawszy sam, może jednak i na trzech nogach uciec i ukryć się w kniei.
Na koniec — jak to wszystko przyjmie pan Piotr?
Być może nie zechce nawet słyszeć o pomocy dla wilka, tylko porwie strzelbę i dobije znienawidzonego wroga gajowych.
Wacek więc z niepokojem oczekiwał powrotu pana Piotra.
Żona gajowego ze zdziwieniem wysłuchała opowiadania chłopca o wilku z postrzeloną nogą i powiedziała:
— W dzieciństwie czytałam o tym, że do pewnego świątobliwego pustelnika przyszedł lew ze złamaną łapą i już został przy nim, choć pustelnik wyleczył go. O takim wilku wszakże nigdy nie słyszałam!
— Co z nim zrobi pan gajowy? — szeptem zapytał Wacek.
Wzruszyła ramionami i odparła:
— Nie wiem... Piotr jest strasznie na wilki zacięty. Tak się zawsze cieszy, że nie ma ich w jego rewirze... Przed dwoma laty zabrnęły tu spoza rzeki dwa przechodnie basiory. Pan leśniczy kazał wtedy mężowi wystrzelać je. Piotr zabił oba... Jedną skórę wziął sobie leśniczy, drugą nam podarował.