Strona:Wacek i jego pies.djvu/150

Ta strona została przepisana.

To powiedziawszy wskazała na ścianę. Nad tapczanem wisiała duża, płowa skóra wilka o wypchanym łbie i rozwartej, zębatej paszczy.
Ten wilk, którego przyprowadził Mikuś, taki biedny i słaby! — odezwał się Wacek i nie patrzał już na wiszącą na ścianie skórę.
— Wilk, wilkiem pozostanie zawsze, zauważyła pani Wanda — nie darmo mówi przysłowie: „wilka do lasu ciągnie11.
Wacek zaniepokoił się jeszcze bardziej i krzątając się po domu, wzdychał głośno.
Przybladł nawet, kiedy wcześniej niż zwykle posłyszał poszczekiwanie powracającego Mikusia, który poprzedzał zwykle i oznajmiał przybycie gajowego.
Przywitawszy się z żoną#i Wackiem, powiesił strzelbę na kołku i zaczął się przebierać.
Z sąsiedniego pokoju opowiadał wesołym głosem, że młode głuszce podlatywać już zaczęły i tylko patrzeć — rozproszą się po lesie. Mówił o tym, że młode łosie dobrze się hodują, a sarenki zaglądają już na wrzosowisko, i że nakosił dla łosi, jeleni i sarn dwa wysokie stogi siana, a, żeby nie brały się do nich przed zimą, zrobił ogrodzenie z wysokich żerdzi.
— Niech tylko mróz uderzy i spadnie głęboki śnieg — otworzę zagrody, to zwierzaki miłe będą miały paszy pod dostatkiem i spokojnie, bez głodu przetrwają do> wiosny! — cieszył się gajowy.
Zaczął już mówić o czymś innym, lecz pani Wanda przerwała mu nagle.
— Słuchaj-no, Piotrze! Wacek chce ci coś opowiedzieć, ale chłopczyna nie śmie...