Strona:Wacek i jego pies.djvu/154

Ta strona została przepisana.

zamknąć, żeby nie uciekł nam i nie straszył ludzi, jeżeli ktoś zajrzy tu w interesie.
Gajowy wyprowadził kozę z jej chlewiku i umieścił w oborze obok krowy.
Z pomocą Mikusia udało im się ułożyć na słomie wilka i zamknąć chlewik.
Zaledwie jednak zdążyli to zrobić, wilk począł miotać się, wyć i klapać kłami.
Uspokoił się od razu, kiedy gajowy otworzył drzwi chlewiku.
Wilk nie wychodził z niego i ułożył się wygodnie na słomie.
— Widzisz, mój chłopcze, jak każda żywa istota pragnie wolności? W niej jest najprawdziwsze szczęście! I tylko niewolnicy nie rozumieją tego i nie pragną wolności, chociaż jest droga jak samo życie! — cichym głosem powiedział gajowy.
— Czy ludzie też? — spytał Wacek.
— Tak! śród ludzi są tacy nikczemni, którzy nie odczuwają tej potrzeby! Sytość przekładają nad wolność!...
Weszli na ganek.
Z ciemnego otworu chlewiku połyskiwały drapieżne, żółte ślepie wilka.
Węszył strwożoną krowę i konia, a kiedy zaniepokojona sąsiedztwem strasznego drapieżnika koza beknęła żałośnie, wilczura nie mógł się powstrzymać, by nie klapnąć kłami.
Posłyszał to jednak Mikuś i podniósłszy głowę warknął ostrzegawczo.
Zdawało się, że mówi:
— Spróbuj tylko! Ośmiel się!