Strona:Wacek i jego pies.djvu/175

Ta strona została przepisana.
Rozdział trzydziesty
NOWA TAJEMNICA PUSZCZY


Pozostawało nie więcej od dwu godzin do zmierzchu, kiedy trzeba było powracać do gajówki.
Wacek więc śpieszył się bardzo.
Musiał przeciąć cały rewir na ukos.
Bagno, o którym mówił gajowy, mieściło się na długim, wąskim pasie, gdzie przechodziła granica puszczy, ochranianej przez pana Piotra.
Mikuś długo nie zdawał sobie sprawy, dokąd dąży Wacek. Gdy jednak chłopak nie zatrzymawszy się ominął jeziorko z stoiskiem łosi i szedł wprost na północ, w sprytnym łbie psa przejaśniło się od razu.
Zrozumiał zamiar Wacka.
Podwinął raptownie ogon i nastroszył kudły na karku. Wyrażał tym najwidoczniej swoje niezadowolenie. Znał długie, bagniste pasmo w puszczy. Z rzadka zaglądał tam z gajowym. Zawsze jednak spotykała go tam przykrość. Na to wspomnienie Mikuś zmarszczył pysk i warknął. Zdawało się, że chciał powiedzieć:
— Tam do licha! Nie lubię tego miejsca...
Musiał jednak iść, bo Wacek, nie zwracając na niego uwagi, szybkim krokiem podążał naprzód.
Mikuś zaniepokoił się nagle.
Pomyślał, że chłopak zapewne nie wie, co się kryje śród zarośli na bagnie.
Należało więc być dziś szczególnie bacznym, aby na czas przyjść przyjacielowi z pomocą.