Strona:Wacek i jego pies.djvu/182

Ta strona została przepisana.
Rozdział trzydziesty pierwszy
SPOTKANIE Z PUSTELNIKIEM LEŚNYM


Gajowy otrzymał od leśniczego rozkaz, czym prędzej zakończyć wyrąb lasu dla Niemców. Musiał więc wykonywać tę pracę również w nocy przy ogniskach. Pan Piotr przez pięć dni nie powracał do domu i Wacek nosił mu śniadania i obiady do puszczy.
Gajowy uskarżał się przed chłopakiem, że palenie ognisk w nocy wystraszy zwierzynę i wypłoszy ją z jego rewiru.
— Na nic się nie zdadzą moje trudy! — mówił smutnym głosem. Przez tyle lat strzegłem te zwierzęta i ptaki, a teraz rozbiegną się i rozlecą po puszczy. Nikt już nie pozbiera ich nigdy... Prze — padną!...
Smutek i niepokój udzielił się Wackowi. Przecież i on też umiłował już swoją puszczę ze wszystkimi zwierzętami, ptakami i dziwami, które wykrywał codziennie.
Puszcza wydajała mu się olbrzymią, otwartą księgą, a każda jej strona porywała go, przejmowała ciekawością i uczyła.
Uspokajał jednak jak mógł stroskanego pana Piotra, mówiąc:
Wojna się skończy prędko i wszystko będzie dobrze, po dawnemu!
Gajowy jednak trząsł głową przecząco i mruczał:
— A ja ci, mały, powiadam, że wojna dla nas, ludzi leśnych, jeszcze się nie zaczęła... Gdy zaś do-