Strona:Wacek i jego pies.djvu/185

Ta strona została przepisana.

Dziwił się Wacek, że gajowy nigdy nie wspomniał mu o mieszkającym w jego rewirze borsuku. W końcu pomyślał, że ten pustelnik leśny zapewne zabrnął do jego puszczy niedawno. Musiało go coś wypłoszyć z legowiska w innym rewirze.
Na Wacka czekała w domu radosna niespodzianka. Pani Wanda pokazała mu dużą paczkę, przysłaną dla niego z Rogaczewa od Zosi.
Chłopak otworzył zawiniątko i zobaczywszy, co w sobie zawiera, krzyknął na głos, i w zachwycie obie ręce złożył jak do modlitwy.
Była tam spora torebka z cukrem i inna — z ryżem — dla chorej pani Wandy, dwie tabliczki czekolady i — duża, gruba książka „Życie zwierząt“.
Przyciskając książkę do piersi, Wacek począł skakać po pokoju jak szalony, wołając radośnie:
— Widziałem taką książkę u nauczyciela w naszej wsi, a potem — w księgarni w Poznaniu!
Usiadł przy stole i zapomniawszy nawet o czekoladzie, zaczął przeglądać piękne, barwne obrazki. Wreszcie znalazł opis i rysunek borsuka.
Pokazał go pani Wandzie i opowiedział, że idąc z puszczy, spotkał to zwierzę i wziął go za świnię.
— Mój Piotr rad mu będzie! — ucieszyła się pani Wanda. Gajowi lubią borsuki, bo to najczystsze i najciekawsze zwierzę na świecie.
Po chwili namysłu dodała:
— Oby się tylko zatrzymał w rewirze.
— Dlaczego nie miałby tu pozostać? — spytał Wacek.