Strona:Wacek i jego pies.djvu/187

Ta strona została przepisana.

— Kto? — wykrzyknął gajowy.
— Pan Szumacher — powtórzył z naciskiem leśniczy.
Pan Piotr na dźwięk tego nazwiska aż drgnął. Znał Szumachera. Był to osadnik. Miał trochę pola i dobry dom przy lesie, niedaleko od granicy Rogaczewa. Trudnił się on również kłusownictwem. Gajowy kilkakrotnie oskarżał go o to, aż przyłapał go z zabitym kozłem.
Szumacher został skazany na miesiąc więzienia. Wypuszczono go z niego, kiedy rozpoczęła się wojna.
Ten właśnie Szumacher, ubrany teraz w mundur niemiecki, stał się urzędnikiem nowych władz, które zagarnęły Polskę i puszczę. Mówił już tylko po niemiecku.
Udawał, że nie zna mowy polskiej.
Starał się jednak trzymać z daleka od pana Piotra i unikał jego badawczego wzroku.
Gajowy domyślał się, że polowanie to, które musiałoby zniszczyć wszystką zwierzynę w rewirze, było pomysłem kłusownika Szumachera.
Pan Piotr zacisnął zęby i przysiągł sobie, że pokrzyżuje plany zdrajcy.
W tej samej chwili spotkał się z wymownym spojrzeniem leśniczego. Stanąwszy w postawie służbowej pan Piotr zameldował inżynierowi, że od kilku już dni czatuje na kłusowników.
— Panie leśniczy — mówił gajowy — jakichś trzech łobuzów spoza rzeki zruszyli ze stoisk łosie, rudel jeleni i dziki. Dziś właśnie miałem stanąć do raportu w biurze leśniczego, ale otrzymałem rozkaz czekać na komisję.