Strona:Wacek i jego pies.djvu/190

Ta strona została przepisana.

— Piotrze, czy chłopak poradzi sobie z tym wszystkim? Przecież dajesz mu niebezpieczną robotę? Co z nami zrobią Niemcy, kiedy dowiedzą się, kto im popsuł szyki?
Gajowy spuścił głowę i odpowiedział ze smutkiem w głosie:
— Długo nad tym rozmyślałem... Wacek poradzi sobie, bo jest rozważny, staranny i śmiały... Zresztą Mikuś mu pomoże...
Pies przy tych słowach parsknął głośno. Zdawało się, zrozumiał o czym była mowa.
Gajowy ciągnął dalej:
— Nikt nie będzie podejrzewał nawet, że ten mały chłopczyna nawarzył takiej kaszy! Będą za to śledzić każdy mój krok. Już postara się o to ten zdrajca Szumacher! Nic nie wskóra, gdyż całe dnie będę na oczach ludzi: na porębie, czy z naganiaczami... Wacek zaś po kryjomu, z dala od oczu zrobi swoje i uratuje co się da uratować!
Długo jeszcze naradzali się Wacek z panem Pio-trem, aż chłopczyna wstał i zaczął się przebierać w odświętne ubranie’.
— Gdzie się wybierasz, Wacuniu? — spytała zdziwiona pani Wanda.
— Skoczę do Rogaczewa, do pana Karskiego! — odpowiedział z sieni.
Pan Piotr wyjaśnił jej wszystko.
Przez trzy dni gajowy i Wacek będą musieli spędzać cały czas w puszczy.
Któż by wtedy opiekował się bezpomocną, chorą kobietą?