Miałby odwagę walczyć z całym światem o jedynego na ziemi przyjaciela.
Tak od razu polubił Wacka Wężyka bezpański kundelek Mikuś.
Za co — tego na razie sam nie wiedział.
Zresztą nie namyślał się nad tym.
Polubił od razu i pozostał wierny mu na całe już życie.
Z cmentarza powracali do wsi razem.
Mikuś szedł tuż przy nodze Wacka.
Chwilami nawet ocierał się o nią. Miał opuszczony jak zawsze ogon i rozglądał się podejrzliwie i nieprzychylnie.
Wiedział przecież, że we wsi miał samych wrogów.
Najchętniej umknąłby w krzaki.
Lecz chłopak szedł wprost do wsi.
Kundelek już za nic w świecie nie pozostawiłby go samego. Myślał, że inni chłopcy poczną natychmiast ciskać w Wacka kamieniami albo opadną go z kijami w ręku. Przecież tacy okrutni byli zawsze dla niego — bezpańskiego pieska. Musiał go bronić. Choć bał się wsi, szedł jednak przy nim.
Minęli pierwsze chaty.
Kiedy doszli do nowego, krytego zieloną blachą domu, podbiegli do Wacka dwaj chłopcy — Kostek i Maciek. Byli to synowie sołtysa.