Strona:Wacek i jego pies.djvu/211

Ta strona została przepisana.

Wacek westchnął ciężko i szepnął:
— Pójdzie pan sam, bo Mikusia przecież nie ma...
— Tak... prawda... pójdę sam — odparł ze smutkiem gajowy. — Ale, co to Mikusiowi do głowy strzeliło?
Inżynier zapalił papierosa i powiedział:
— Znane to są wypadki w krajach, gdzie są pół-dzikie psy, na przykład na północy Europy i Azji i w preriach amerykańskich... Mikuś wasz był też na wpół dziki pies i do tego zupełnie do wilka podobny. Takie psy przechodzą czasem na stronę wilków i nieraz pozostają z nimi na zawsze,.. Co je pociąga do swych dzikich pobratymców — nie wiadomo! Przypuszcza się jednak, że jest to niepowstrzymany pęd do zupełnej wolności. Psy buntują się przeciwko zależności od człowieka i uchodzą do lasu, do wilków, jak w Europie, lub do kujotów, czyli wilków stepowych, jak w Ameryce. Wydaje mi się, że jest to właściwe tłumaczenie „psich buntów“.
Chociaż Wacek z ciekawością słuchał inżyniera, uwagi jego nie uszły zapłakane oczy pani Wandy i jak gdyby zastygła w rozpaczy twarz gajowego.
Kiedy inżynier skończył i pił zimną herbatę, Wacek spytał, co1 się działo na polowaniu.
Pan Piotr ożywił się nagle i wysoko podniósł głowę.
— Niewielką mieli pociechę Niemcy w moim rewirze! — zawołał z suchym, złym śmiechem. — Ani łosi, ani dzików nie widzieli nawet... Ustrzelono parę saren, sporo zajęcy i trzy lisy, nie licząc kuropatw i różnych tam niełownych ptaszków.