Strona:Wacek i jego pies.djvu/26

Ta strona została przepisana.
Rozdział czwarty
MIKUŚ STAJE SIĘ GRZECZNYM


Kiedy Wacek wszedł na podwórko zagrody, gdzie, po wysiedleniu z Poznania, zamieszkał z matką, nikt go nie spostrzegł.
Gospodarz — Maciej Siwik — pojechał tego dnia do miasteczka.
Pani Siwikowej też nie było w domu.
Chłopcy od rana pracowali na szosie, którą naprawiano.
W domu pozostała tylko Cesia — 14-letnia dziewczynka.
Siedziała przy maszynie i szyła. Turkot jej zagłuszył kroki Wacka.
Zresztą Cesia była trochę głucha po szkarlatynie.
Nikt więc nie wiedział, kiedy Wacek przyszedł do izdebki na poddaszu.
Za nim bez szmeru wśliznął się tam Mikuś i w jednej chwili wlazł pod łóżko.
Nad łóżkiem wisiał obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej i świeca gromniczna.
Matula, kiedy konała, to zaciskała ją zimnymi palcami. Siwikowa wyjęła ją zmarłej z ręki i umieściła pod obrazkiem. Na ścianie wisiały suknia i płaszcz matuli. Pod szafą stały jej trzewiki.
Wacek spostrzegł szklankę na stole. Pozostało w niej trochę mleka, które piła umierająca.
Żałosny jęk wyrwał się z piersi Wacka.
Zaniepokoiło to Mikusia.
Podczołgał się bliżej i wyjrzał spod łóżka.
Chłopak stał pod oknem i płakał.