Strona:Wacek i jego pies.djvu/265

Ta strona została przepisana.

Szli dość długo, aż stanęli wreszcie.
Wacek pochwytywał głosy wielu ludzi znajdujących się w pobliżu i słyszał słowa chłopa, który mówił:
— Dowódco, melduję posłusznie: Przed czujką nr 3 zatrzymano tego chłopaka. Nie znał hasła. Powiada, że pracuje z gajowym tego rewiru...
Rozległ się znajomy Wackowi śmiech Strunowskiego:
— Dpbrze mówił chłopak, bo rzeczywiście pracuje ze mną... Zdejmijcie mu, kolego, opaskę z oczu!...
— Rozkaz, dowódco!
Wacek zobaczył uśmiechniętą twarz swego gajowego i ucieszył się na jego widok.
Pan Edward Strunowski spoważniał jednak natychmiast i wyprostowany, nawykłym do rozkazywania głosem powiedział:
— Obywatelu, znajdujecie się śród ochotników chłopskich sił zbrojnych. Przechodzą tu przeszkolenie, aby kiedy nadejdzie rozkaz, wystąpić przeciwko nieprzyjaciołom naszym. Wykryliście przypadkowo naszą tajemnicę. Musicie ją zachować, i dlatego złożycie przysięgę milczenia o tej sprawie. Zdejmijcie czapkę, obywatelu, i podnieście rękę! Powtarzajcie za mną!
Strunowski powolnie wymawiał słowa przysięgi, Wacek powtarzał za nim w skupieniu, jak uroczystą modlitwę.
— Czy chcielibyście należeć do naszej organizacji?
— Chcę! — zawołał chłopak namiętnym głosem.
— Daję wam przezwisko „Ryś“ — oznajmił student. — Podam wam w domu warunki członka