Strona:Wacek i jego pies.djvu/270

Ta strona została przepisana.

Poznał wielu nowych ludzi.
Należeli, jak i on, do organizacji, chociaż byli tam różni ludzie: chłopi, rzemieślnicy, ksiądz, nauczyciel i kilku młodych ziemian.
Wszyscy byli równi sobie, uważali się za kolegów; nikt się nie wywyższał; każdy słuchał rozkazu dowódcy.
W gajówce Strunowski o tych sprawach tajemnych nigdy z Wackiem nie rozmawiał. Stawał się od razu dawnym, wesołym studentem i towarzyszem.
Wieczorami uczył Wacka, przesłuchiwał go lub przeglądał jego wypracowania.
Z rzadka zaglądali do gajówki jacyś nieznani Wackowi ludzie i porozmawiawszy na osobności ze Strunowskim, odjeżdżali.
W lutym student rozpuścił swój przeszkolony oddział i rozpoczął zbiórki z nowozaprzysiężonymi chłopami z dalszych osiedli.
Wacek nie zaglądał już na pogorzelisko, chyba że musiał dostarczyć tam broń czy jakieś inne paczki, po które posyłał go student.
Chłopak pracował w domu, przygotowując ser na sprzedaż lub przywożąc kupcowi wyciągnięte z jeziorka karasie.
Mikuś, nie mając nic do roboty, nudził się, ziewał wniebogłosy i tył.
Czasami tylko dla rozrywki wykradał się z domu i przepadał w puszczy.
Powracał zawsze ze zdobyczą czy upominkiem dla Wacka.