Strona:Wacek i jego pies.djvu/276

Ta strona została przepisana.

Piotra marchew i buraki pastewne, dla dokarmiania zwierzyny.
Cała więc praca Wacka polegała na zamiataniu izby, karmieniu konia i krowy, przyrządzaniu sobie posiłku i praniu bielizny.
Toteż miał dużo czasu na naukę i rzeczywiście uczył się całymi dniami.
Trochę czasu musiał poświęcić na polowanie, ażeby zdobyć dla siebie i Mikusia trochę mięsa.
Wacek wiedział, że nie wolno jest łapać zajęcy na wnyki i kuropatwy — na pętle i inne sidła.
Strunowski jednak, a potem i leśniczy napomknęli mu, że Niemcy wcześniej czy później wytępią całą zwierzynę, jak to zwykle czynią, więc gajowi mogą chwytać zwierzynę na własny użytek, tym bardziej, że władze niemieckie odebrały im broń.
Wacek więc nie potrzebował się krępować.
Obrawszy niedużą polanę w pobliżu gajówki, złożył tam sporą kupę marchwi i rozsypał kilka garści grochu.
Po kilku dniach przekonał się, że po nocach przychodzą tam na żer zające, w dzień zaś w trawie szperają kuropatwy.
Wtedy Wacek zastawił swoje sidła.
Od tego czasu dla niego i dla Mikusia nie brakowało mięsa.
Nieraz nawet mógł sprzedać zwierzynę w miasteczku i za zarobione pieniądze kupić w księgarni nową książkę.
Co środę i niedzielę przyjeżdżał do miasteczka i przerabiał lekcje z leśniczym lub z jakimś starszym panem, którego inżynier nazywał profesorem.