Strona:Wacek i jego pies.djvu/280

Ta strona została przepisana.

Był szczęśliwy. Przechował i oddał w pewne ręce broń potrzebną do walki o wolność Ojczyzny i teraz sam odzyskał wolność.
Za kilka dni, a może nawet jutro będzie już daleko od puszczy, śród dobrych, serdecznych ludzi, będzie się uczył i wiedział o wszystkim, co się dzieje na świecie.
Zapomni o karasiach i sidłach na zające i kuropatwy; nie posłyszy już wycia i ponurego zawodzenia zawiei, głuchego szumu puszczy i trzasku łamanych przez wicher pionów i gałęzi.
Skończy się samotne, półdzikie życie na odludziu i ciągła obawa, że do gajówki zajrzą żandarmi i skrzywdzą go lub zabiją, jak wymordowali już tylu Polaków.
Wacek, pochłonięty takimi myślami, nie zauważył nawet, jak trzeciego dnia o świcie Siwek wiózł go już starą drogą leśną.
Starowina śpieszył się strasznie do swego żłobu, dodawał kroku i potrząsał łbem.


Rozdział czterdziesty trzeci
WIERNE PSIE SERCE


Po powrocie do gajówki Wacek nakarmił Mikusia, konia i krowę, posilił się naprędce i znużony rzucił się na tapczan.
Usnął od razu i spał jak kamień.
Wydawało mu się przez sen, że gdzieś poza gajówką ujada Mikuś, rozlegają się ni to strzały, ni to jakieś nieznane hałasy.