Strona:Wacek i jego pies.djvu/37

Ta strona została przepisana.
Rozdział siódmy
WACEK TRACI PRZYJACIELA


Gdy już podchodził do pierwszych zabudowań miasteczka, na szosę wjechało na rowerach dwóch żandarmów.
Obok nich biegły dwa policyjne psy:wilki, ułożone do tropienia i chwytania ściganych ludzi.
Zrównawszy się z Wackiem, żandarmi coś powiedzieli do siebie i poszczuli go swymi psami.
Policyjne wilki pomknęły ku chłopakowi, lecz ujrzawszy stojącego przed nim Mikusia, zaczęły natychmiast hamować swój pęd. Czyniły to tak gwałtownie, że aż zaryły się łapami w śniegu. Pospuszczały nagle ogony i bojaźliwie boczyły się na kundla, głucho warcząc.
Mikuś miał rzeczywiście groźny wygląd.
Stał mocno, wpierając silnie łapy w śnieg. Na karku utworzył mu się garb z wyprężonych mięśni i nastroszonej sierści. Błyskał zmrużonymi ślepiami. Marszcząc pysk, otwierał paszczę i ukazywał czarne dziąsła i ostre, zakrzywione kły. Coś przy tym bulgotało mu w gardle. Świszczący oddech wyrywał mu się z piersi.
Wiedział, że rozprawa będzie trudna, więc skupił wszystkie swoje siły i wściekłość przeciwko psom, które zamierzały napaść jego przyjaciela.
Wilki tymczasem, ślizgając się na skrzepłym śniegu, były już coraz bliżej Wacka.