Strona:Wacek i jego pies.djvu/61

Ta strona została przepisana.
Rozdział dwunasty
WACEK STAJE SIĘ MĘŻCZYZNĄ


Wacek z Mikusiem wpadli do wsi.
Chłopak nie rozglądając się biegł ku zagrodzie Siwików.
Stanął jak wryty.
Przed nim leżało dymiące rumowisko i sterczał komin z zakopconych cegieł.
I nic więcej...
Dym gryzł oczy. Żar palił skórę.
Wacek dopiero teraz począł się rozglądać wokoło.
O kilka kroków od niego spostrzegł czyjeś nogi w butach, wystające z gruzów na pogorzelisku.
Przerażony zbliżył się i krzyknął.
Poznał Macieja Siwaka, chociaż gospodarz miał twarz na wpół spaloną.
Wacek zaczął wołać na Ceśkę i młodych Siwików, lecz nikt mu nie odpowiadał.
Poszedł więc ulicą, śród dopalających się zgliszcz, rozglądając się na wszystkie strony.
Musiał przecież dowiedzieć się i zrozumieć, co się stało w wiosce — spokojnej zawsze i cichej.
Dostrzegł jeszcze kilku zabitych gospodarzy, leżących na drodze i na podwórzach swych zagród.
Dopiero wyszedłszy za wieś, ujrzał Wacek w polu gromadkę ludzi.
Gdy się zbliżył, zobaczył kilka starszych kobiet.
Obok nich stały wyprowadzone z palących się obór krowy i konie. Zwierzęta miały opaloną sierść i rany na bokach.