Strona:Wacek i jego pies.djvu/75

Ta strona została przepisana.

Z gniewnym szczekaniem wpadła na niego i wszczepiła mu się w ucho.
Mikuś zdębiał.
Trwało to jednak zaledwie krótką chwilę, bo Mikuś natychmiast strząsnął z siebie Norę, jak strząsał osty, czepiające się jego uszu i ogona.
Przewróciwszy ją na grzbiet, stał nad nią i warczał tak groźnie, że Nora struchlała i nawet poruszyć się nie śmiała.
Leżała jak nieżywa.
Gdyby nie była suką, to Mikuś sprawiłby jej takie lanie, że pamiętałaby je do końca życia.
Ale tym razem zakończyło się wszystko szczęśliwie dla Nory.
Od tego czasu trzymała się z daleka od przybysza. Nie odważała się już wyrażać Mikusiowi swej nie — przyjaźni i nie wchodziła mu w drogę.
Mikuś udawał, że jej w ogóle nie spostrzega.
Tymczasem śledził uważnie każdy ruch Nory.
Długo głowił się nad tym, gdzie i po co o świcie biegnie ona do puszczy?
Dlaczego szczeka gdzieś daleko?
I skąd, przed wieczorem już, powraca razem z gajowym?
W tym samym czasie Wacek miał tak dużo pracy, że nie miał czasu zwracać uwagi na przyjaciela.
Spostrzegł tylko, że Mikuś szybko oswoił się na nowym miejscu i na dobre zadomowił się w gajówce.
Chłopak opiekował się chorą żoną Rolskiego.
Pani Wanda miała sparaliżowane nogi i sama bez pomocy nie mogła chodzić.