Strona:Wacio nauczycielem.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Rysio. Ty...
Wacio. (na stronie) Co robić? (głośno) A w domu nikt tego nie mógł zrobić?
Rysio. A któż? Józka kucharka?
Wacio. A dlaczego do mnie się z tem udajesz?
Rysio. Jesteś o parę lat odemnie starszy...
Wacio. Naturalnie, naturalnie...
Rysio. Chciałeś przecie być nauczycielem...
Wacio. O tak! i chcę nim być jeszcze...
Rysio. A więc dobrze trafiłem?
Wacio. Nawet bardzo dobrze!
Rysio. (wyjmuje z kieszeni telegram) Oto jest ów telegram.
Wacio. Jaki długi!
Rysio. To dobrze... Przynajmniej obszernie napisane o operacji...
Wacio. Daj mi ten telegram... (przygląda się)
Rysio. Szukałem w słowniku tych wyrazów! żeby cośkolwiek zrozumiać a nic nie znalazłem,
Wacio. Bo i przeczytać trudno, tak napisane niewyraźnie...
Rysio. Pierwszy wyraz przeczytałem, naturalnie znaczy on po polsku: operacja — ale dalszych najważniejszych, ani rusz!
Wacio. Daj mi szkło powiększające...
Rysio. Skąd ci go wezmę?
Wacio. Bez tego nie przeczytam!
Rysio. Ach!
Wacio. Czego tak jęczysz?...