Rysio. Myślałem, że mi wyczytasz i przetłomaczysz... Co pocznę?...
Wacio. Zaczekaj do jutra... W szkole ci przetłomaczą...
Rysio. (zrozpaczony) Do jutra! a tymczasem jakżeż się będę męczył, nie wiedząc czy się operacja udała!... Spać dziś nie będę! A taki byłem pewny, że ty mi przeczytasz!...
Wacio. Mówię ci: daj mi szkło powiększające, to przeczytam...
Rysio. Nawet w domu tego nie mam...
Wacio. Bądź cierpliwy do jutra!...
Rysio. Nie mogę!
Wacio. Więc coż zrobisz?
Rysio. Pójdę do pana Marjana.
Wacio. Alboż on potrafi przeczytać?
Rysio. Pan Marjan? Ależ naturalnie!
Wacio. Skończył seminarjum nauczycielskie... Cóż to znaczy?... Tyle umie, co i ty...
Rysio. Ależ, Waciu...
Wacio. Cóżeś się tak zdziwił?
Rysio. On uczy dzieci w szkółkach...
Wacio. Czytać, pisać i rachować. Wielka sztuka!
Rysio. Więc mówisz, że pan Marjan nie potrafi?
Wacio. Ależ, naturalnie!
Rysio. Muszę więc czekać do jutra!
Wacio. Musisz, tymczasem pobaw się zemną!
Strona:Wacio nauczycielem.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.