Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —
częła bez litości. Bronił Wacio, ale nic to nie pomogło, grożono i jej i jemu okrutnemi karami, wreszcie zagwizdano przeciągle. W tejże chwili zjawiła się gromada straszliwych niedźwiedzi, złapała Dedetę i pomimo jej rozpaczliwych krzyków i próśb o przebaczenie, wsadzono do wysoko na drągu umieszczonej klatki.
— Nieszczęście nam sprowadziłaś, niedobra istoto, — rzekły niedźwiedzie — wraz z zerwaniem bowiem tego kwiatu spadać na nas zaczną różne klęski i rozwielmożni się niedostatek, cierp więc teraz, dopóki cię śmierć z głodu nie zechce wyzwolić...
Wacio szarpał za kudły zwierzęta, wyrywał im z łap biedną Dedetę, ale to nie pomogło. Uwiązano go u sąsiedniego drzewa, a Dedetę zapakowano do klatki i drzwiczki za nią zamknięto.