Z piersi Maji wyrwało się łkanie gwałtowne; nie wiedziała, dlaczego czuje się tak smutną a równocześnie tak uszczęśliwioną.
Wtem istotka ludzka odwróciła się do niej i jasnym swym głosikiem spytała:
— Kto tu płacze i dlaczego?
— Ach, to tylko ja — wyjąkała Maja. — Bardzo przepraszam, że przeszkodziłam.
— Ale czemu płaczesz?
— Nie wiem — odrzekła Maja. — Może tylko dlatego, że pan jest taki piękny. Ach, gdyby mi wolno było zapytać, kim pan jest. Chyba aniołem.
— Nie — odrzekła czarująca istotka z miną niezmiernie poważną — jestem tylko elfem. Ale możesz do mnie mówić: ty. Powiedz mi jednak pszczółko, co robisz tu na łące o nocnej porze?
Elf przyfrunął do Maji, usiadł obok niej na wygiętym płatku lilji, zlekka go kołyszącym i życzliwie przyglądał się pszczółce. Maja zaczęła mu opowiadać wszystko, co wiedziała, czego pragnęła i co przeżyła, a przez cały ten czas wpatrywały się w nią duże ciemne oczy błyszczące w śnieżnej twarzyczce, okolonej jasnemi włoskami, w blasku księżyca świecącemi chwilami jak roztopione srebro.
Elf kwietny pogładził Maję po główce, gdy skończyła opowiadać, przytem spojrzał na nią tak serdecznie, że pszczółka z wielkiego szczęścia przymknęła oczy. A po chwili rzekł:
— My, elfy, żyjemy siedm nocy; musimy jednak pozostać w kwiecie, w którym przyszliśmy na świat. Skoro opuścimy kwiat, umrzeć musimy o wschodzie słońca.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/100
Ta strona została przepisana.