Maja z przerażenia szeroko rozwarła źrenice.
— Och! Szybko, szybko wracaj do kielicha kwiatu! zawołała.
Elf smutnie potrząsnął główką.
— Już zapóźno — rzekł — ale posłuchaj, co ci jeszcze powiem. Przeważna część elfów opuszcza swe kwiaty, gdyż łączy się z tem wielkie szczęście. Kto opuści swój kwiat i wczesną ginie śmiercią, ten wpierw przeżywa noc cudnie piękną. Pierwszej istocie napotkanej może spełnić jej życzenie. Jeśli szczerze pragnie opuścić kwiat, by innych uszczęśliwić, to równocześnie wyrastają mu skrzydełka.
— Ach, jak cudnie! zawołała Maja. — W takim razie jabym także opuściła kwiat. Móc spełnić czyjeś najgorętsze życzenie, to przecież szczęście ogromne. Pszczółka wcale o tem nie myślała, że ona była właśnie pierwszą istotą, którą elf spotkał, wyfrunąwszy z kwiatu.
— A potem, — spytała — czy potem musisz umrzeć?
Elf skinął główką, ale teraz nie był już smutny.
— Zobaczymy jeszcze świt — rzekł — ale gdy rosa spadnie, ulecimy ku zwiewnym obłoczkom mgieł, unoszących się nad łąkami. Zapewne nieraz widziałaś, że mgiełki te prześwietlają biało, jak gdyby w nich płonęły światełka? To są elfy, ich skrzydła i sukienki. A o wschodzie słońca przemieniamy się w krople rosy. Rośliny nas wypijają, by szybciej rosły i kwitły i z czasem znów się wyłaniamy z ich kielichów jako elfy.
— Więc byłeś już przedtem innym elfem? spytała Maja z zapartym oddechem.
Poważne oczy mrugnęły potakująco.
— Tak, ale zapomniałem. O wszystkiem zapominamy podczas naszego snu kwietnego.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/101
Ta strona została przepisana.