— O, jakże twój los jest cudnie piękny! zawołała mała Maja.
— Taki jest los wszystkich istot ziemskich, jeśli się go rozważy poważnie i głęboko — rzekł elf. — Nie zawsze coprawda budzą się w kwiatach ze swego snu śmiertelnego. Ale o tem dziś nie mówmy.
— Jestem szczęśliwa! zawołała Maja.
— Więc nie masz żadnego życzenia? spytał elf. — Alboż nie wiesz, że jesteś pierwszą istotą, którą spotkałem i że mam spełnić twoje życzenie serdeczne?
— Ja? zawołała Maja. — Przecież ja tylko pszczołą. Nie, to byłoby zbyt wielkiem szczęściem; nie zasłużyłam na tyle dobroci.
— Nikt nie zasługuje na dobro i piękno — rzekł elf — spływa na nas niezasłużenie jak promienie słońca.
Serce Maji biło gwałtownie z ogromnego wzruszenia. Od dawna żywiła przecież gorące życzenie, którego nie śmiała jednak wyjawić. Elf zdawał się go wszakże domyślać, gdyż uśmiechał się tak, że niepodobna było cośkolwiek przed nim zataić.
— A zatem? spytał, odgarniając złote włosy ze swego jasnego czoła.
— Pragnęłabym poznać człowieka w jego postaci najpiękniejszej — szybko i gorąco rzekła pszczółka, obawiając się usłyszeć, że tak śmiałe życzenie spełnionem być nie może.
Elf jednak wstał poważny i spokojny, a oczy jego błyszczały blaskiem nadziei niezawodnej. Ujął drżącą rączkę Maji i rzekł:
— Pójdź. Polecimy razem i życzenie twe będzie spełnionem.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/102
Ta strona została przepisana.