Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/105

Ta strona została przepisana.

Tak często mówiono, rozmyślała, że jestem szara i brzydka, i że suknia moja nie może się równać z wspaniałemi szatami dziennych motyli. Mała pszczoła widziała we mnie tylko to, co jest piękne. A potem zaczęła się zastanawiać, czy jednak nie jest smutną, o co ją wszak pytała Maja. — Nie — rzekła do siebie półgłosem — teraz już nią nie jestem, to pewna.
Maja i elf lecieli tymczasem przez gąszcz ogrodu. Wszystko tu wyglądało tak czarownie w bladem świetle księżyca, że żadna ziemska mowa nie zdołałaby tego wyrazić. Upajająco słodka woń uśpionych kwiatów i chłodne tchnienie rosy nadawało ogrodowi wygląd czarodziejski. Liljowe pęki akacji błyszczały świeżością, a krzew różany robił wrażenie małego, kwitnącego nieba, obwieszonego różowemi lampkami. Blado i smutno błyszczały białe gwiazdy jaśminu, wydając woń. jakby odrazu chciały wypromieniować całe swe piękno. Maja całkiem oszołomiona ściskała rękę elfa, którego oczy błyszczały szczęściem nadziemskiem.
— Ktoby był przypuszczał — rzekła Maja. — Nie, nigdybym się nie była spodziewała...
W tem ujrzała coś, co ogromnym smutkiem napełniło jej serce.
— O patrz! zawołała — patrz, gwiazda spadła z nieba. A teraz błąka się i nie może odnaleść swego miejsca na niebie.
— To chrabąszczyk świętojański — poważnie objaśnił elf.
Mimo swego zdumienia, Maja uświadomiła sobie w tej chwili, dlaczego elf wydal się jej tak ogromnie miłym. Oto dlatego, że nigdy się nie śmiał, gdy czegoś nie