— Owszem, jadam mszyce. A pani nie?
— Nie — rzekła Maja — przecież to...
— Co takiego? Co?
— To nie jest przyjęte — nieśmiało rzekła Maja.
— Oczywista! zawołała Honorata, próbując wzruszyć jednem ramieniem, na co jej jednak nie pozwoliła twarda kopuła grzbietu. — Pani jako burżujka, robi tylko to, co jest przyjęte. My, poeci, nie zwracamy na to uwagi. Czy ma pani chwilkę czasu?
— Owszem — rzekła Maja.
— Więc zaznajomię panią z moim najnowszym utworem. Proszę przymknąć oczy dla większego skupienia uwagi. Utwór ten zatytułowałam: „Palec ludzki.“ To moje osobiste przeżycie. Czy pani słucha?
— Tak — rzekła Maja.
— A zatem:
Palec ludzki.
Poznałam cię raz, |
— I co? spytała Honorata, po odczytaniu swego utworu. Miała łzy w oczach, a głos jej drżał ze wzruszenia — tak bardzo przejęła się własnem dziełem.
— Bardzo mnie zajął „Palec ludzki“ — wybąkała Maja, która znała dość pięknych pieśni, aby się mogła zachwycać tak marnem wierszydłem.
— Jakże się pani podoba artystyczna forma mego dzieła?