madzić tyle zapasów miodu, by wszyscy mogli przez zimę mieć utrzymanie. Bo wielką część miodu zebranego w lecie, musiano wszak odstąpić ludziom. Tego wymagały dawne przymierza państwowe, gdyż ludzie w zamian zabezpieczali dobrobyt państwa, starali się o jego spokój i bezpieczeństwo w zimie, chronili przed mrozem.
Nazajutrz rano, Maja z łoża swojego usłyszała radosny wykrzyk:
— Słońce wstało!
Natychmiast się zerwała i przyłączyła do jednej ze zbieraczek miodu.
— Dobrze — uprzejmie rzekła tamta — możesz wylecieć ze mną.
W bramie zatrzymali ją strażnicy. Ciżba była ogromna. Jeden ze strażników powiedział Maji hasło jej ludu, bez którego żadna pszczoła nie dostanie się do miasta.
— Zapamiętaj je — powiedział — i szczęścia w pierwszej podróży!
Wyszedłszy poza bramę miasta, pszczółka musiała przymknąć oczy przed powodzią zalewającego je światła. W okół promieniowanie złota i zieleni, tak przebogate i ciepłe i wspaniałe, że z nadmiaru błogości nie wiedziała, co począć i powiedzieć.
— Ależ to naprawdę cudowne — rzekła do swej towarzyszki. — Czy tam polecimy?!
— Prosto przed siebie! — odrzekła tamta.
Wtedy Maja podniosła główkę, poruszyła swemi ślicznemi, nowiutkiemi skrzydełkami i poczuła nagle, że deseczka, na której siedziała, jakoby zaczynała tonąć. A równocześnie zdawało się jej, że okolica przed nią umyka wstecz, a duże zielone kopuły ku niej podchodzą.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/12
Ta strona została przepisana.