Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/135

Ta strona została przepisana.

niezbitą, że zanim upłynie minuta, rozstaną się już z życiem.
— Pozwólcie rozbójnikom wtargnąć tu jednemu po drugim, a gdy usłyszycie mój rozkaz, pierwsze szeregi rzucą się na nich równocześnie, po stu na jednego, zaś tylne szeregi będą kryć wnijście. W ten sposób rozdzielimy siły bojowe wroga. Pomnijcie, pierwsze szeregi, że od waszej siły, wytrwałości i męstwa zależy los całego państwa. Bądźcie jednak dobrej myśli. W półmroku napastnicy nie dostrzegą odrazu, jak dobrze jesteśmy uzbrojeni i wtargną niebacznie, by...
Urwała, gdyż w bramie ukazała się głowa pierwszego rozbójnika. Powoli i ostrożnie poruszały się macadełka, szczypce otwierały się i zamykały, a na widok ten krew krzepła w żyłach; wreszcie wcisnęło się do otworu olbrzymie prążkowane cielsko i silne skrzydła. Pancerz błyszczał w świetle wnikającem z zewnątrz.
Jakby dreszcz przebiegł szeregi pszczół, ale żadna z nich nie wydała najlżejszego szmeru.
Szerszeń cofnął się cicho, meldując swoim:
— Ul spi! Ale wejście jest do połowy zamurowane i niema strażników. Nie wiem, czy to dobry znak, czy też zły.
— Dobry! odpowiedział głos z zewnątrz. — Naprzód!
Na rozkaz ten wskoczyło równocześnie dwóch olbrzymów, a za niemi bezszelestnie tłoczyła się cała masa migocąca, prążkowana, opancerzona. Widok był straszny. Już ośmiu rozbójników znajdowało się w ulu, a wciąż jeszcze nie zabrzmiał rozkaz królowej. Czyżby zdrętwiała ze strachu i nie mogła wydobyć głosu? Czy rozbójnicy wciąż jeszcze nie widzieli, że po prawej