łość szerszeni rychło im zapewniła przewagę. Ich przenikliwe okrzyki bojowe, w przerażenie wprawiające wszystkie istoty żyjące, zgłuszyły okrzyki pszczół. Wszak nawet człowiek boi się ostrzegawczego brzęku szerszenia i najchętniej ustępuje mu z drogi, zanim się wda w walkę.
Napadnięte w ulu szerszenie szybko sobie uświadomiły, że przedewszystkiem muszą sobie torować drogę, by nie zamykać wnijścia dalszym żołnierzom. Toczyły się więc, osaczone przez tylokrotnie liczniejsze pszczoły, ku dalszym ciemnym drogom i korytarzom. Okazało się, jak dobrze obmyślonym był rozkaz królowej! Zaledwie u wnijścia powstało trochę wolnego miejsca, natychmiast zajmowały je tylne szeregi żołnierzy do dalszej obrony. Był to stary, wypróbowany sposób walki. Gdy szerszeń wdzierający się do ula wyczerpał swe siły, pszczoły również udawały zmęczenie i pozwalały mu wtargnąć do wnętrza. Ale zawsze udawało się wedrzeć tylko jednemu rozbójnikowi, bo zaledwie dalszy napastnik zaczął się dobijać do bram, rój nowych żołnierzy obsadzał pozornie niestrzeżoną bramę. A poprzedni rozbójnik, wyczerpany długą walką stawał nagle wobec błyszczących szeregów nowych żołnierzy pszczelich, którzy jeszcze nie brali udziału w walce i najczęściej w pierwszej już potyczce ulegał tak ogromnej przewadze liczebnej.
Ale do okrzyków bojowych przyłączały się już od dłuższego czasu jęki umierających i rannych, bolesne westchnienia trwogi śmiertelnej i ostatnich pożegnań. Straszne żądła szerszeni poczyniły okropne spustoszenia w szeregach pszczół. Pod tarzającemi się gromadami walczących, leżały całe stosy trupów. Uwięzione szer-
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/137
Ta strona została przepisana.