Zgnębione milczenie było odpowiedzią. Jest snąć wśród jeńców.
Wybrał więc innego, szybko, pełen nagłej trwogi o swoich, którzy nie wrócili. Szum w grodzie pszczelim słychać było w całej okolicy.
— Spiesz! zawołał dowódca, wsuwając posłowi do ręki białą gałązkę jaśminu — bo mogą jeszcze nadejść ludzie, a wtedy będziemy zgubieni. Powiedz, że cofniemy się i na zawsze gród ich pozostawimy w spokoju, jeśli nam wydadzą jeńców.
Poseł pomknął jak strzała, przed bramą grodu podniósł do góry białą gałązkę kwiecia i usiadł na desce u wnijścia.
Natychmiast zameldowano królowej, że przybył parlamentarz, aby przedłożyć warunki pokojowe, a władczyni wysłała do niego swych adjutantów. Wysłuchawszy o co chodzi, przesłała mu odpowiedź następującą:
— My, pszczoły, wydamy zwłoki poległych, jeśli je chcecie zabrać. Jeńców niema żadnych. Wszyscy, którzy wtargnęli do naszego grodu, przypłacili to życiem. Waszemu zapewnieniu, że nie będziecie nas już napadać, nie dajemy wiary. Możecie wrócić, kiedy wam przyjdzie ochota, a zawsze was spotka taka sama odprawa jak dzisiaj. Jeśli chcecie walczyć w dalszym ciągu, to i my gotowi jesteśmy jak jeden mąż stanąć do boju o honor i ojczyznę.
Dowódca szerszeni zbladł, wysłuchawszy tej odpowiedzi. Zacisnąwszy pięście staczał z sobą ciężką walkę wewnętrzną. Chętnie uczyniłby zadość naleganiom wojowników, domagających się zemsty, ale rozum nakazywał odwrót.
— Wrócimy jeszcze — zgrzytnął, pełen wściekłości.
Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/139
Ta strona została przepisana.