Strona:Waldemar Bonsels - Pszczółka Maja i jej przygody.pdf/140

Ta strona została przepisana.

Jak mogło się stać coś podobnego? Czyż nie jesteśmy silniejsi i potężniejsi od narodu pszczół? Dotąd każda wyprawa pod mojem dowództwem kończyła się zwycięsko. Jakże mi teraz stanąć przed obliczem królowej? I trzęsąc się z gniewu, powtarzał raz po raz: — Jak mogło się stać coś podobnego? Chyba tylko wskutek zdrady haniebnej.
Wtedy starszy szerszeń, którego królowa uczyniła swym doradcą i powiernikiem, odparł:
— Tak, jesteśmy silniejsi i potężniejsi, ale w narodzie pszczół jedność panuje i zgoda, i to im właśnie daje przewagę. Żadna z nich nie dopuściłaby się zdrady, natomiast każdej chwili poświęciłaby życie i szczęście dla dobra ogółu.
Dowódca zaledwie zwracał uwagę na słowa przyjaciela.
— Nadejdzie dla mnie chwila odwetu — mruczał, pieniąc się z wściekłości. — Co mnie obchodzą cnoty tych świętoszków? Ja jestem rozbójnikiem i umrę jako rozbójnik. Ale dalsza walka obecnie byłaby szaleństwem. Bo i cóż nam z tego przyjdzie, że zniszczymy cały gród pszczeli, a żaden z nas nie wyjdzie żyw z tej fortecy? I zwracając się do wysłannika, zawołał:
— Zażądaj zmarłych. Cofamy się.
Odpowiedziało ponure milczenie. Wysłannik odleciał.
— Musimy być przygotowani na podstęp ze strony wroga — rzekła królowa pszczół, wysłuchawszy poselstwa. Wydała rozkaz, by dwa nowe oddziały żołnierzy ustawiły się u wnijścia, zaś woskoróbki i tylne straże miały usunąć z grodu zwłoki poległych.
Zabrano się więc do roboty. Poprzez stosy poległych, wynoszono trupy rozbójników i wyrzucano je jedne po